JAK WYGLĄDA HOSPITALIZACJA W CZASIE PANDEMII?

by - sierpnia 04, 2020




DZIEŃ DOBRY, CZY MOŻE MI PANI POMÓC, BARDZO MNIE BOLI

Życie jest nobelon. Końcem kwietnia, w miejscach choroby, zaczęły się tworzyć silne stany zapalne. Czyli okrutnie mnie bolało. Umówiłam się do dermatologa na konsultacje online (czy może być coś bardziej absurdalnego niż dermatologiczna konsultacja telefoniczna?). Opisałam, co dzieje się ze skórą, a także fakt, że bez leków przeciwbólowych nie jestem w stanie funkcjonować. Boli. Mocno. Dostałam kolejne leki przeciwbólowe i maść sterydową. Stan zapalny nie zniknął, a ja przeżyłam kolejny miesiąc na Tramalu.

JEST PANDEMIA I NIE MA PANDEMII - ZNIESIENIE OBOSTRZEŃ

Czerwiec. Obostrzenia zostały zdjęte, przychodnie wróciły do normalnego funkcjonowania, a ja znów udałam się do lekarza po pomoc. Dostałam pilne skierowanie do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. I tutaj zaczyna się kolejny etap fali absurdów.

Przyjechałam do szpitala, dostałam numerek sześćdziesiąty któryś i cierpliwie poczekałam na swoją kolej. Gdy nareszcie mój numerek wyświetlił się na ekranie to… otrzymałam informację, że 8:40 to już za późno, profesorowie o tej godzinie nie przyjmują. Prosimy przyjść jutro. Pomyślałam, że dobra, pełna akceptacja.

Następnego dnia, pełna zapału, byłam znowu w szpitalu. Tym razem skoro świt. GO GIRL, DZISIAJ TO ZAŁATWIĘ! Znów numerek, lata świetlne oczekiwania i Pani w rejestracji zakomunikowała, że we wtorki nie ma konsultacji, ewentualnie, jeśli jest bardzo źle, to prosimy spróbować dostać się przez SOR. JAJEBIENOCHYBANIE! Powiedziałam, że nie wyjdę, gdy nie obejrzy mnie lekarz, przyszłam z pilnym skierowaniem. Po istnej batalii jednak znalazł się ktoś, kto spojrzał na dłonie. Termin hospitalizacji na trzy tygodnie później. CHOLERNE TRZY TYGODNIE (krzyczał glos w mojej głowie). Bo nie ma miejsc, bo nadal obostrzenia na oddziale i ograniczona liczba pacjentów.

„Do tego czasu może samo Pani przejdzie, hehe.” – rzucił lekarz na pożegnanie.

ŚWIĘTEGO GRAALA JUŻ WIDAĆ NA HORYZONCIE

Po kolejnych trzech tygodniach bólu (hehe), nadeszła TA DATA. Dzień przed wejściem na oddział, każdy pacjent, musi zgłosić się na test COVID-19. Już po kilku godzinach, otrzymujemy wyniki, od których zależy nasz pobyt na oddziale. O wymazie słyszałam skrajne opinie, dlatego spinałam się już kilka dni wcześniej. Test trwał zaledwie minutę i był najgorszym badaniem, jakiego doświadczyłam. Pan wsadził mi około 15-centymetrowy patyczek do gardła, przez nos, do obu dziurek. Następnie, gdy już patyk był w gardle, zaczął nim kręcić przez kilka sekund. Czułam, że zaraz wyssie mi mózg. KOSZMARNE DOZNANIE. Test wyszedł okej, dostałam zielone światło do leczenia.


HOSPITALIZACJA, ZAKAZ ODWIEDZIN I OPUSZCZANIA ODDZIAŁU

Nareszcie, po tej dłuuuugiej i krętej drodze, znalazłam się w szpitalu. Warunki high life, bo to nowy budynek. Dwuosobowe sale, wygodne łóżka i łazienki w każdej sali. Bywały pobyty, w których trafiałam do sześcioosobowych sal, z dwoma koedukacyjnymi łazienkami na cały oddział.

W sali mam ogromne okno, z widokiem na las. Wspaniały widok! Jednak mija ósma doba i nadal mam wrażenie, że to greenscreen. ;)


Jedzenie jest straszne, zazwyczaj to norma, ale odkąd cateringi przejęły szpitale, na talerzu znajduje się absolutny dramat! No, i właśnie te smutne posiłki, najbardziej mnie tutaj obciążają psychicznie. Zawsze, gdy lądowałam w szpitalu, odwiedzali mnie znajomi i rodzina, przynosząc coś dobrego. Korzystałam też z Uber Eats, czy wychodziłam do sklepiku. Teraz panuje całkowity zakaz odwiedzin i opuszczania oddziału. Teoretycznie! ;) W praktyce jest to zależne od osób, które znajdują się akurat na dyżurze. Drugiego dnia mogłam wyjść po wodę, a kolejnego był to już problem. Także nie można… i można.

Tymczasem mój pobyt się przedłuża ze względów administracyjnych. Czeka mnie ostatnie badanie, na które potrzebna jest zgoda osoby decyzyjnej (jest drogie). Stany zapalne zostały ugaszone, ból ustąpił, jest znacznie lepiej. Szkoda tylko, że proces musiał trwać kilka miesięcy.

Wylewając z siebie tę falę absurdów, w miarę chronologicznie, szczerze się zmęczyłam.

Trzymajcie się tam, bezpiecznie!


FUNFACT 1. Na oddziale nie ma dystrybutora z wodą.

FUNFACT 2. Na oddziale nie ma tamponów i podpasek. (!)

You May Also Like

1 komentarze

:)