Historia o braku asertywności, pracy w kwiaciarni i mobbingu

by - września 15, 2019



Do napisania tego tekstu zbierałam się kilka miesięcy. Opisanie jednej z poniższych historii, wiąże się z cofnięciem w czasie i wejściem w tamte emocje, które były cholernie trudne, a cień wstydu nadal gdzieś tam we mnie jest, gdy o tym mówię. Jak na 29 lat, pracowałam w wielu miejscach, bo aż dwunastu! Jednak będzie tu o dwóch, które są bardzo skrajne, a zarazem miały na mnie największy wpływ. Moja samoocena jeszcze kilka lat temu nie istniała, doświadczenie w cv było znikome, a ja byłam zmuszona szybko znaleźć pracę, za którą dostanę pieniądze. Yyy… praca za pieniądze?!
Jak może być bez nich, zapytacie. Otóż może! Było kilka miejsc, gdzie wykonywałam różne rzeczy za free. Od call center, przez przez FM Group, po fundacje. Ale do brzegu!


1.TRAGIKOMIZM SPOD KWIATÓW ZAKRAPIANYCH ALKOHOLEM

Znalazłam ogłoszenie na gumtree do pracy w kwiaciarni - „Dużym atutem będzie orzeczenie o niepełnosprawności, reszty Cię nauczymy”. Wysłałam swoje ubogie cv iii… zostałam zaproszona na rozmowę. Jaka to była radość, ktoś mnie chce! Od początku wszystko tam było porażką. Na rozmowę kwalifikacyjną mój przyszły szef spóźnił się 1,5h. Dzwoniłam kilkanaście razy, aż nareszcie zaspany głos w telefonie oznajmił, że już jedzie, zaraz będzie. No i tak jechał prawie godzinę. W tym momencie, szanujący siebie człowiek, miałby czerwoną lampkę w głowie i opuściłby miejsce pożogi. Nie ja. Desperacja w podjęciu pracy była ogromna. „Szef” pojawił się po latach świetlnych, nietrzeźwy. Zaczął mnie boleć brzuch z nerwów, ale wchodziłam dalej w ten festiwal porażki. Dowiedziałam się, że praca jest lekka, mało ludzi przychodzi, a on może mi dać 5 zł. Wow, oczywiście, że biorę! Padło pytanie na czym niepełnosprawność polega, bo jemu w sumie bardziej chodziło o jakąś starszą kobietę na rencie. Powiedziałam, że…
MAM POPARZONE RĘCE, ALE DO DWÓCH MIESIĘCY WSZYSTKO ZNIKNIE I MOGĘ ROBIĆ ABSOLUTNIE WSZYSTKO.

Weszłam w projekt kwiaciarka, usłany falą absurdów. Udawanie, że mogę wszystko trwało dwa miesiące. Plusem był bardzo mały ruch i trzy przystanki od domu. Minusem, że zdarzyło się dwóch klientów (w 2 mies. :D), którzy chcieli bukiet na przysłowiowe imieniny. Wtedy też odkryłam w sobie spory talent do improwizacji. Ja, osoba z mocno chorymi rękami, stworzyłam bukiet. Znajdowało się w nim około pięćdziesięciu szpilek, gdyż nie byłam w stanie zapanować nad tyloma kwiatami. Myślę, że randomowy człowiek, ze zdrowymi dłońmi, też mógłby mieć problem.
W każdym razie usiłowałam sklecić zgrabną konstrukcję, łącząc łodygi szpilkami, a następnie obwiązywałam miejsce ze szpilką tasiemką, aby zakryć szpilkę. Na końcu wszystko obwinęłam papierem i było tak 7/10. Performance zrodził całkiem zgrabny florystyczny modern art, za który dostałam 10 zł napiwku. Jednak miałam po tym moralniaka, że dana osoba zorientuje się w domu jak wiele szpilek nosi bukiet i przyjdzie z reklamacją.

Te absurdalnie zabawne historyjki, pomimo śmiechu teraz, bardzo mnie stresowały. Ręce były wystawione przed wzrok ludzi, musiałam też wydawać im pieniądze. Do tego dochodził szef alkoholik, który permanentnie pod wpływem alkoholu, brał pieniądze z kasy, po czym następnego dnia o tym nie pamiętał. Pewnego dnia czara absurdu się przelała i zakończyłam moją florystyczną karierę. Wszystkie tragikomiczne doświadczenia stamtąd wspominam bardziej jako anegdotę. Pokazało mi to, że potrafię być bardzo zdeterminowana (zdesperowana) i nie mam traumatycznych wspomnień związanych z tym miejscem.
Skutki drugiej historii były już bardziej negatywne.

2.ZAKŁAD PRACY CHRONIONEJ – DZIEŃ DOBRY, OFERUJEMY WACHLARZ PONIŻEŃ :)

Zapewne większość osób wie, że istnieje coś takiego jak Zakład Pracy Chronionej (Zakład pracy chronionej jest przedsiębiorstwem przystosowanym do zatrudniania osób z wyższymi stopniami niepełnosprawności. Do głównych celów jego funkcjonowania należy nie tylko wypracowanie zysku, jak w każdej firmie, ale także aktywizacja zawodowa osób, które nie poradziłyby sobie na otwartym rynku pracy.). W dużej mierze, to patologiczne firmy ochroniarskie, które zatrudniają właśnie osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności. Zazwyczaj emerytów i rencistów. Pomiędzy różnymi pracami dostałam ofertę pracy w firmie „Justus”. Miałam zarabiać 1600 zł (wtedy było to najwięcej ile kiedykolwiek zarabiałam), a do obowiązków należało spisywanie pracowników Almy, gdy przychodzą do pracy, chodzą na przerwy i kiedy wychodzą z pracy. Generalnie zajęcie dla mało inteligentnego człowieka. Zmiany trwające 12h, w większości spędzałam na czytaniu książek, pracowników nie było aż tylu, aby cały czas się coś działo. Wstydziłam się mojego stroju ochroniarza (zabawnie wyglądałam ja 160cm w mundurze z etykietą „JUSTUS”) i tego, że wykonuje tak idiotyczne zajęcie, no i znajomi często żartowali z tej poważnej posady. Problem pojawił się dość szybko, gdy zaczęłam widzieć te spojrzenia między sobą na widok moich rąk. Jedna z dziewczyn tam pracujących nie chciała mi dać zapalniczki, z wyrzutem patrząc na moje dłonie. Coraz bardziej odechciewało mi się chodzić do tej pracy, zaczęłam się stresować i czuć niepewnie. Jednak to był dopiero początek. Zostałam wezwana do koordynatora. Poinformował mnie, że mam chodzić w rękawiczkach „Kup sobie takie jak do komunii, albo do malowania i masz je nosić na zmianach. Mi to nawet nie przeszkadza, ale jedna z kierowniczek sobie nie życzy. Tu przychodzi jej córka.”. Każdy ma jakiś słaby punkt. Załóżmy, że są to duże uszy, krzywy nos, czy cokolwiek innego. Żyjecie sobie z tym, czując, że to przykrywa wszystko inne, ale już prawie się lubicie, już blisko kompatybilności, aż nagle wyłania się ktoś i na oczach wszystkich mówi - Ale jesteś brzydki! Osoba, świadoma i pewna siebie uśmiechnie się i zignoruje, a ta niepewna jeszcze bardziej znienawidzi tej „słabości”… Tak było ze mną.

Po tej rozmowie poczułam odrętwienie w nogach, szum w głowie i panikę. Nie zrobiłam nic, tylko kupiłam te pieprzone rękawiczki i chodziłam w nich do pracy. Zabrakło wtedy kogoś, kto by mi powiedział „Natalia spierdalaj stamtąd. Idziemy ich zgłosić!”. A ja nadal tam pracowałam, chodziłam w rękawiczkach, spisywałam ludzi, którzy mną gardzili i czułam się jak najmniejszy człowiek świata. Brzydziłam się siebie i czułam ogromną złość, którą przelewałam na siebie.
Nie mogłam jeść, miałam koszmary, a pomimo tego uśmiechałam się szeroko i udawałam super życie. Zostałam mistrzem kamuflażu i prawie nikt nie wiedział, że jest dramatycznie.

Chodzenie w rękawiczkach okazało się niewystarczające. Nadal obrzydzałam ludzi i zostałam zwolniona. Tak, to wszystko było chore i tak, nic z tym nie zrobiłam. Nie miałam siły.Po zwolnieniu spędziłam dwa miesiące w łóżku, a prawie rok miałam ataki paniki i lęk przed kontaktami z ludźmi. Tylko jedna osoba wiedziała, co się ze mną dzieje i gdyby nie jej wsparcie to bym oszalała.


Chciałabym, żeby ten wyrzyg, okropnie ciężkich doświadczeń komuś pomógł. Ze skutkami tamtego wydarzenia walczę do dziś i przekładają się one na obecne życie. Jeśli doświadczacie poniżenia w miejscu pracy/na studiach/w szkole to powiedzcie o tym chociaż jednej osobie, której ufacie. Możecie również zgłosić się do Centrum Kryzysowego, gdzie bezpłatnie znajdziecie pomoc.



*Jak zwykle przepraszam za literówki, przecinki w niewłaściwych miejscach itd.



You May Also Like

4 komentarze

  1. Jestem z Ciebie dumna! Niewielu ludzi ma odwagę mówić publicznie o swoich niepowodzeniach , porażkach, lękach.
    Dzięki, że jesteś! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku niektórzy ludzie są tacy okrutni. . . :(
    Pozdrawiam Cię gorąco. Zonakrola.

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoja kariera kwiaciarki niesamowita :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nosz k* mać, jestem po prostu tak wkurzona, że szok. Ludzie mają ego jak stąd na Alaskę, ale móżdżki jak groszek. Po prostu jak można być tak żałośnie słabym człowieczkiem, by czuć się dobrze jedynie, gdy się kogoś zadepcze?! Mój umysł tego nigdy nie ogarnie... Twój insta to złoto, trzymaj się dziewczyno, jesteś mega ważna i potrzebna!

    OdpowiedzUsuń

:)